![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
-Wyobrażasz to sobie Marylo -rzekła zdegustowana Małgorzata Linde. Całe Avonela o tym mówi.
W hotelu w białych Piaskach jest bogacz z Indii. Który rozpieszcza swoją córeczkę i nazywa księżniczką. Nie podobają mi się to. Maryla Cutberth uśmiechnęła się z połażeniem ,słysząc te słowa. Już dawno doszła do wniosku ,że żeby wytrzymać z Małgorzatą ,trzeba wiele jej slow i zachowań traktować z lekkim przymrużeniem oka. Następnego dnia rano po śniadaniu Ania Shirley udała się na spacer. Chuda ,piegowata ,rudowłosa trzynastoletnia Ania na pierwszy rzut oka nie sprawiała wrażenia wyjątkowej osoby. A tak naprawdę była istotą czarodziejskiego gatunku. Nikt kto ją poznał ,nie mógł jej nie kochać. Tego dnia Ania zachwycała się jak zwykle pięknem świata ,odczuwając równocześnie smutek ,bo Diana wyjechała z rodzicami do swojej ciotki Józefiny i nie było się z kim bawić. Jednak smutek Ani nie trwał zbyt długo ,gdy zaczęła sobie wyobrażać ,że w lesie są zaczarowane ,niewidzialne wróżki. I choć nie chciała się do tego przyznać sama przed sobą ,czuła instynktownie ,że Diana, choć jej dobrą i lojalną koleżanką ,nie potrafi świata jej marzeń zrozumieć. Ania stanęła nagle zdumiona ,gdy zobaczyła ,siedzącą przy źródełko wody nieznaną sobie dziewczynkę. Dziewczynka ta wysoka ,szczupła była mniej więcej w wieku Ani ,ubrana w tak piękną błękitną sukienkę z bufiastymi rękawami ,że panna Shirley poczuła ,że wygląda śmiesznie i biednie w swojej zwykłej sukience. Jak nędzarka przy księżniczce. Nieznajoma miała ciemne włosy i przepiękne szarozielone oczy z długimi rzęsami. Była w niej jakaś pańskość ,duma ,ale nagle zobaczyła Anię i uśmiechnęła się w jej stronę tak miło i ciepło jakby się znały od dawna. -Witaj -rzekła. Kim jesteś ? -Jestem Ania Shirley z Zielonego Wzgórza. Przybrana córka Maryli i Mateusza Cutbertów. Przepraszam ,że gapiłam się na ciebie ,ale wyglądasz jak prawdziwa księżniczka. - Jestem Sara Crewe . Czasem sobie wyobrażam ,że jestem księżniczką -odparła dziewczynka. -Naprawdę ,wyobrażasz sobie ? Ja sobie też wyobrażam różne rzeczy ,ale nawet w marzeniach nie mogę być księżniczką. Z moimi rudymi włosami to nierealne. -Nonsens -rzekła Sara. Każda dziewczynka ,może być księżniczką jeśli chce wierzyć. Niezależnie od tego czy jest chuda ,gruba czy ruda. Ania wpatrywała się w Sarę jak urzeczona. -Przyjdziesz się ze mną pobawić ? -Oczywiście -rzekła Sara. Mieszkasz tu niedaleko ? -Tak -rzekła Ania. -To ładne miejsce -stwierdziła młoda panienka. Będąc w Londynie tęskniłam za Indiami ,ale tu mi się podoba. -Byłaś w Londynie ? -Tak ,uczyłam się tam w szkole panny Marii Minim -odparła Sara. Zdumiona Maryla zobaczyła ,że Ania wpadła szybko do domu. -Och Marylo. Ona jest cudowna. Prawdziwa bratnia dusza. -Kto taki ? -Sara Crewe -rzekła Ania. Rozmawialiśmy pół godziny i jest moją wielką przyjaciółką. Jest taka miła i urocza. -Po krótkiej rozmowie stwierdzasz ,że jest taka miła i urocza -spytała Maryla w swoim sarkastycznym stylu. -Pozwolisz by tutaj przyszła prawda ? W sumie już ją zaprosiłam. -Aniu zaprosiłaś do domu obcą dziewczynkę ,nie pytając mnie nawet o zdanie ? -Ależ Marylo. -Nie zgadzam się -rzekła Maryla cierpkim tonem. Ania udała się na górę ,do swojego pokoju i wybuchnęła płaczem. -Powinnaś się zgodzić Marylo -rzekł cicho Mateusz. -Mateuszu kto ją wychowuje ,ty czy ja ? Gdyby Ania zapragnęła nagle księżyca ,też byś uważał ,że powinnam się zgodzić. -To ,że nas rodzice chowali pod kloszem nie znaczy ,że Ania ma też bać się poznawać nowych ludzi -odparł Mateusz. Powinnaś się zgodzić . Maryla westchnęła. Ten spokojny z pozoru Mateusz był niezłym uparciuchem i jak sobie coś postanowił ,nie można mu to było wybić z głowy. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Czw 17:40, 22 Lip 2021, w całości zmieniany 2 razy
|
![]() |

![]() | ![]() |
Dominika
Administrator
![]() |
![]() |
Bajeczne!
![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Maryla zaniepokojona bladością Ani postanowiła wezwać lekarza.
Zdziwiła się gdy Mateusz przywiózł młodą kobietę do domu. -Jestem doktor Marigold Lesley -rzekła kobieta z uśmiechem. Podobna się pani martwi o swoją wychowankę. Pani doktor zbadała Anię, po czym poprosiła Marylę o rozmowę na osobności . -Czy z Anią wszystko w porządku ? -Musi po prostu więcej przebywać na słońcu, na powietrzu a mniej nad książkami -rzekła lekarka. -Ale w czerwcu egzaminy -odparła Maryla. -To mądra dziewczynka, da sobie radę -rzekła doktorka. Martwi mnie co innego. Jest taka smutna i przygaszona. Powiedziała, że chce umrzeć, bo pani nie pozwala się jej widywać z nową koleżanką. -Dziecięce wymysły -prychnęła Maryla. Ania lubi przesadzać i dramatyzować. -Nie to nie są wymysły -odparła Marigold. Dla takiego wrażliwego człowieka to bardzo ważne. Dla zdrowia Ani będzie lepiej gdy pani zmieni zdanie. Maryla spojrzała zdumiona na młodą kobietę, nie wiedząc co powiedzieć. Marigold Lesley była wysoka, szczupła, miała kruczoczarne lekko kręcone włosy, oczy błękitne jak niebo nad Avonela, mały lekko zadarty nosek i podwójny świadczący o uporze podbródek. Mówiła cicho i spokojnie, ale tak zdecydowanym głosem, że mimowolnie wszyscy ją słuchali. Gdy się uśmiechała, nie był to zwykły uśmiech, tylko uśmiech dobrej wróżki ze starej baśni. Wróżki, która jest życzliwa i mądra, a ma w sobie też iskierkę zuchwałego dziecka pragnącego przygód. -Gdyby by mój brat był młodszy to kazałabym mu się z panią ożenić -rzekła Maryla z trudem poznając swój głos. -A ja bym za niego wyszła, tylko wtedy gdybym chciała -odparła doktor Marigold z uśmiechem zuchwałej wróżki. Po wyjściu lekarki Maryla siedziała przez chwilę zamyśloną w swoim bujanym fotelu, po czym udała się na górę do pokoju Ani. -Aniu rzekła siadając na łóżku dziewczynki, jeśli dalej chcesz zaprosić Sarę do nas, to zrób to. -Naprawdę Marylu mogę -spytała zdumiona dziewczynka. -Tak Aniu możesz -odparła Maryla. -Och Marylo przed chwilą byłam w otchłani rozpaczy, a teraz jestem w siódmym niebie szczęścia. Zaraz pobiegnę do Sary i jej o tym powiem. -Poczekaj chwilkę -rzekła Maryla. Chciałam cię o coś prosić. Byś się pogodziła z Gilbertem. -Marylu mam mu wybaczyć to, że przez niego wszyscy w szkole mieli ze mnie bekę ? -Przepraszał cię przecież już za to wiele razy -przypomniała Maryla. Powinnam ci coś wyznać. Ja i ojciec Gilberta byliśmy kiedyś parą. -Naprawdę Marylu ? Dlaczego za niego nie wyszłaś ? -Bo pokłóciliśmy się o jakoś bzdurę, a ja nie chciałam przyjąć przeprosin -rzekła Maryla. Trwałam w tym głupim gniewie, aż w końcu Jan Blythe ożenił się z inną i nie czekał już na mnie. -Marylu, ale skoro ojciec Gilberta owdowiał w tamtym roku ,możecie się jeszcze pobrać -rzekła Ania. -Leć już do Sary -odparła Maryla. Ani nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Zerwała się niemal natomiast i pobiegła w stronę białych piasków gdzie w hotelu mieszkała Sara z ojcem. W połowie drogi Ania przestała biec, stanęła, bo zobaczyła Gilberta idącego w jej stronę. Uśmiechnął się do niej. -Cześć Aniu, dokąd tak biegniesz ? -Chce się zobaczyć z Sarą Crewe, moją bratnią duszą -odparła Ania w typowym dla siebie stylu. -Czy ja też mógłbym ją zobaczyć, tę dziewczynkę z Indii -spytał Gilbert. To znaczy jeśli nie będę wam przeszkadzał. -Nie Gilbercie, mnie nie będziesz przeszkadzał -rzekła Ania, patrząc mu prosto w oczy. -Już się nie złościsz o nazwanie cię marchewką ? -Mogę być marchewką, jeśli ty będziesz groszkiem -odparła dziewczynka z uśmiechem. -Marchewka i groszek to idealne połączenie -rzekł Gilbert, odwzajemniając uśmiech Ani. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Czw 10:17, 09 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Pastorowa Allan, życzliwa i ciepła młoda kobieta uśmiechnęła się na widok Diany Bary.
-Miło, że wpadłaś do nas na podwieczorek. Chcesz soku jagodowego i ciasteczek ? -Tak proszę pani, chętnie -odparła dziewczynka. -I co tam u ciebie nowego -spytała gdy dziewczynka zjadła już ciasteczka. Dobrze się bawiłaś u cioci ? -W mieście jest bardzo ładnie -odparła Diana. Chciałabym kiedyś tam zamieszkać. Tyle tam atrakcji i restauracje i teatr i ciocia ma taki duży dom. -To faktycznie ciekawe. Opowiedziałaś już o tym Ani ? W tym momencie pastorowa zauważyła, że twarz dziewczynki nagle się zmieniła i Diana zwykłe pogodna posmutniała. Pastorowa przyjrzała się jej uważnie. Diana ładna ciemnowłosa, trochę pulchna dziewczynka o małym zgrabnym nosku wyglądała w białej sukience z bufiastymi rękawami jak zawsze przeuroczo. Ale pastorowa zauważyła w niej jakoś zmianę, smutek coś nietypowego. -Czy coś stało kochanie, masz jakiś problem -spytała pani Allan z czułością. -Ania mnie chyba już nie lubi -wyznała Diana, a po policzkach zaczęły spływać jej łzy. -Nie płacz kochanie -rzekła pastorowa. Pokłóciliście się ? Zdarza się to nawet między najlepszymi przyjaciółkami. -Nie, to nie o to chodzi -odparła dziewczynka. Tylko przestałam być dla niej najważniejsza. Liczy się tylko ta księżniczka Sara, która przyjechała z Indii. Obie mają wyobraźnie i mówią, o rzeczach ja nie rozumiem. Są dla mnie miłe, ale czuję się przy nich jak piąte koło u wozu. -Posłuchaj kochanie -rzekła pani Alan. Nie możesz mieć Ani tylko dla siebie. Zawsze musimy dzielić się z innymi ludźmi, tymi, których kochamy. A na smutek najlepsza jest praca. Pomożesz mi przystroić kwiaty w kościele ? -Naprawdę mogę -spytała Diana. Diana i pani pastorowa były w kościele i świetnie się wspólnie bawiły, dopóki pani Alan nie spostrzegła nadchodzącej pani Linde. -Boże daj mi cierpliwość, by znieść jej marudzenie -mruknęła pod nosem pastorowa. -Witam pastorową. Wie pani, że Maryla pozwala się Ani bawić z tą dziewczynką z Indii ? Dziecko było w Indiach, nie wiadomo na co mogło się napatrzeć w takich miejscach. -Myślę, że inna perspektywa kulturowa to ciekawe i rozwijające doświadczenie -odparła pastorowa. -Na Zielonym Wzgórzu była ta doktorka. Mój mąż mówi na takie, że to babochłopy -rzekła Małgorzata. To nie wypada, by kobieta wykonywała męski zawód. -Uważam, że to wręcz odwrotnie -rzekła pani Allan. To wbrew pozorom bardzo kobiecy zawód, bo my kobiety jesteśmy wręcz stworzone do tego, by opiekować się słabszymi osobami. -Kobieta lekarz w Avonela. Koniec świata -odparła Małgorzata Linde --Jaki koniec świata pani Małgorzato ? To tylko zmiana tego świata na lepsze. Poza tym sama pani często powtarzała, że nasz stary doktor o niczym nie ma pojęcia. Małgorzata zdziwiona umilkła, co jej się rzadko zdarzało. Musiała uczciwie przyznać przed sobą, że żona pastora ma rację, to ona sama Małgorzata Linde najczęściej narzekała na starego doktora. Dopiero w tym momencie Małgorzata zauważyła Dianę, która stała obok pastorowej. -Diano Barry Ania cię szukała przez cały ranek a ty byłaś tutaj ? -Ania mnie szukała ? -Tak, bardzo się martwiła -rzekła Małgorzata. Chyba jest gdzieś w lesie i dalej cię tam szuka. -Pobiegnę do niej -odparła Diana. -Dziewczynki -pani Małgorzata pokręciła głową. Diana zobaczyła Anie z daleka i zawoła ją. -Jak dobrze, że jesteś -rzekła Ania, podbiegając do Diany i przytulając ją mocno. -Naprawdę ? Myślałam, że już mnie nie lubisz. Że Sara to twoja najlepsza przyjaciółka. -Bardzo lubię Sarę -odparła Ania. Ale to Diana Barry to moja pierwsza i najlepsza przyjaciółka na zawsze. Nikt ani nic nigdy tego nie zmieni. -Tak Aniu -zgodziła się Diana. Po chwili obie zaczęły się śmiać wesołym radosnym, śmiechem szczęśliwym dziecka. -Pójdziesz ze mną do Sary -spytała Ania po chwili. -Chętnie -odparła Diana. -Miło cię widzieć Diano -rzekła Sara z miłym uśmiechem. Brakowało nam ciebie rano. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Czw 10:19, 09 Cze 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Był piękny letni ciepły wieczór. Ania Shirley pogrążała się w marzeniach.
-Aniu odezwała się Maryla, wchodząc do kuchni, nie czujesz tego smrodu przypalonego ciasta. -O nie Marylo wyjąkała przerażona Ania. Tylko nie to. To było ciasto na jutrzejszy piknik z Sarą, Dianą i Gilbertem. Wyjęła ciasto i z żalem na nie popatrzyła. -Nawet pies nie będzie chciał tego jeść rzekła Maryla. O czym ty w ogóle myślisz dziewczyno? -Wyobrażałam sobie, że jestem księżniczką. Czy nigdy nie chciałaś być księżniczko Marylo ? -Nigdy. To bzdury. Na twoim miejscu chciałabym być po prostu rozsądną dziewczynką. -Och Marylo, ale to nudne być całe życie rozsądną dziewczynką. Ja chciałabym zamienić się w księżniczkę, ale pod warunkiem, że byłabym podobna do Sary. -Nonsens. Sara to taka sama zwyczajna dziewczynka jak ty, tylko nie jest tak roztrzepana. -Ale Marylo każda dziewczynka może być księżniczką, jeśli będzie w to mocno wierzyć. Tak mówi Sara. -Sara to, Sara tamto zauważyła ironicznie Maryla. A co z Dianą. Już nie jest bratnią duszą. -O nie Marylo. Diana zawsze była i będzie moją najdroższą przyjaciółką. -Kocham ją, bo jest Dianą, a Sarę, dlaczego, że jest Sarą. Każdego człowieka kocha się inaczej. Ciebie kocham, bo jesteś Marylą, a Mateusza, bo jest Mateuszem. Maryla nic już nie powiedziała. Nagle wzruszenie ścisnęło jej gardło. Gdyby Maryla była inna podeszłaby do Ani, uścisnęła ją i powiedziała, ja też cię kocham Aniu i to nawet nie wiesz jak mocno i to dlatego, że jesteś Anią. Ale Maryla nie zrobiła tego. Nie cierpiała czułostkowości. Dzień później. -Jaki wspaniały dziś dzień mamy na piknik rzekła Sara. Twoje ciasto Aniu wygląda wybornie. - To ciasto Maryli. Moje się spaliło. -No cóż, możemy sobie wyobrazić, że to ty je upiekłaś rzekła Sara. Zresztą na pewno twoje byłoby równie pyszne. Dziewczynki przez chwilę milczały upajając się pięknem lata, czystością powietrza, wonią bzu. -Saro odezwała się nagle Ania chciałaby być tak ładnie ubrana jak ty. Umiem to sobie wyobrazić kiedy cię nie ma, a jak cię widzę to przeżywam męki zazdrości. Ja nigdy nie będę ładnie ubrana. Zawsze będę wyglądać dziwacznie. Sara roześmiała się, ale w tym śmiechu była jakaś dziwna gorycz. -Więc myślisz droga Aniu, że ja całe życie byłam wystrojona jak lalka -Mylisz się Aniu. Chodziłam w takich łachmanach, że twoje sukienki przy nich to szczyt luksusu. -Nie wiedziałam o tym. -Nie chce o tym mówić. Ania umilkła. Sara uśmiechnęła się do niej i zaczęła opowiadać o Indiach. Mówiła tak sugestywnie, że Ani się wydawało, że nagle znalazła się Delhi, że widzi te ulice, po których biegną bose dzieci, czuje te smaki i zapachy, a nawet, że sama idzie po tych ulicach i jest pozdrawiana przez życzliwych Hindusów. Gdy Sara skończyła mówić Ania przez chwilę nie mogła wrócić do siebie. Nie chciało jej się wierzyć, że jest na wyspie Księcia Edwarda. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Czw 10:20, 09 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
-Prawie wszyscy mężczyźni w okolicy pozorują choroby, by zobaczyć tę nową lekarkę -rzekła wzburzona Małgorzata Lindę zwracając się do Maryli. Nawet mój mąż Tomasz zaczął się skarżyć na bóle stawów.
-Są ciekawi jak wygląda -odparła spokojnie Maryla. -Kiedyś było inaczej -rzekła Małgorzata. Normalnie. -Normalna w życiu jest tylko zmiana -rzekła Maryla. -Nie robisz się zbyt postępowa Marylu ? Pozwalasz Ani bawić się z dziewczynką z Indii, której ojciec trzyma w domu jakieś hinduskie posążki. -Może nawet się modli do tych bałwanów -odparła zbulwersowana Małgorzata. -A teraz mówisz, że kobieta lekarz to coś oczywistego. -Sama decyduję o tym jak wychowuję Anie -rzekła Maryla z irytacją w głosie. Nie prosiłam cię o dobre rady ani o pouczenia. -A szkoda, szkoda, że nie prosiłaś -stwierdziła Małgorzata. Bo ja urodziłam i wychowałam siódemkę dzieci, a ty nigdy nie miałaś swojego, wiec powinnaś słuchać doświadczonej matki. -Małgorzato -odparła Maryla, czasem ten twój konserwatyzm przypomina mi przypomina mi zastałe bajoro ze wbitą tabliczką tak jak zawsze. -Ja jestem bajorem -oburzyła się Małgorzata. Ładne rzeczy. Po czterdziestu latach przyjaźni dowiaduję się co o mnie naprawdę myślisz. -Bo nie chce być zamknięta tak jak ty w umysłowej trumnie -rzekła kobieta, patrząc prosto w oczy sąsiadki. -To ja już sobie pójdę -rzekła Małgorzata. -Świetnie -odparła Maryla. -Świetnie -potworzyła ze złością Małgorzata. W tym momencie do domu wbiegła Ania, trzymając w ręce kwiaty bzu. -Zobacz Marylu jak cudnie pachną -zawołała od progu. Dzień dobry pani Małgorzato. -Dzień dobry Aniu -odparła Małgorzata Linde, uśmiechając się do dziewczynki. -Sara nie chciała wierzyć, że już od 40 lat się przyjaźnicie -rzekła Ania. Jesteście dla mnie wzorem. Małgorzata i Maryla spojrzały na siebie i obu zrobiło się głupio z powodu sprzeczki. -Aniu włóż kwiaty do wazonu -zarządziła Maryla. Ania poszła szukać wazonu, a Maryla spojrzała na Małgorzatę. -Przepraszam, nie powinnam tak mówić -rzekła Maryla. -Ja też przepraszam -odparła Małgorzata. Nie powinnam się wtrącać. Wybacz. W tym samym czasie Mateusz rozmawiał z doktor Marigold. -Zauważyłam, że bardzo boli pana lewa ręka -rzekła doktor Marigold. -To nic takiego -odparł Mateusz. - To może być serce -rzekła Marigold. Niech pan do mnie przyjdzie, zbadam pana. Nie można tego lekceważyć. Mateusz spojrzał na kobietę, która wyglądała jak czarodziejka ze starej baśni. Miała młode oczy, ale była w nich mądrość i spokój. -E tam -rzekł lekko Mateusz. Taki stary pryk jak ja nie jest już nikomu potrzebny. Maryla zawsze doskonałe sobie radzi. Moja siostra nie potrzebuje już mnie. -Ale Ania za to pana potrzebuje, pańskiej dobroci i ciepła -odparła doktor Marigold. -Tak -rzekł Mateusz. Bardzo ją kocham, bardziej niż gdybym była moim biologicznym dzieckiem. -Wiec przyjdzie pan się zbadać ? -Jest pani uparta pani doktor -zauważył Mateusz. Dobrze, przyjdę. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Czw 10:31, 09 Cze 2022, w całości zmieniany 2 razy
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Doktor Marigold Lesley wysiadła ze swojego automobilu i zobaczyła wesoło bawiące się na łące dzieci.
Ania i Diana i Gilbert biegali boso po trawie, śmiejąc przy tym głośno beztroskim śmiechem. Dopiero po chwili kobieta zobaczyła, że na kocyku obok nich siedzi jeszcze jeszcze jedna dziewczynka w wieku około trzynastu lat. Była wysoka, szczupła, miała kruczoczarne włosy i przepiękne ciemnozielone oczy z długimi rzęsami. Ubrana była w błękitną sukienkę z bufiastymi rękawami i wyglądała bardzo elegancko. Pisała coś w skupieniu i nie zwracała uwagi na bawiące się towarzystwo. Nagle wiatr porwał jej kartki. -Twoje zapiski poleciały z wiatrem -rzekła doktor Marigold. --Nie szkodzi -odparła Sara Crewe. I tak to wszystko zostało w mojej wyobraźni. Lekarka uśmiechnęła się do niej miłym uśmiechem i dziewczynka odwzajemniła uśmiech, ale wyraz jej oczu był dalej poważny, zbyt poważny jak na dziewczynkę w jej wieku. -Dzieci czy podwieź was do domu -spytała doktor Marigold. -Jasne -odparły zachwycone dzieci. -Załóżcie buty i możemy jechać. Maryla, Małgorzata Linde i Mateusz siedzieli na ganku przed Zielonym Wzgórzem. Mateusz palił fajeczkę, a Maryla dziergała na drutach i słuchała trajkotania pani Linde. -Wielka nieba -rzekła nagle Małgorzata. Doktor Marigold prowadzi automobil. Brak mi słów. -Niemożliwe -stwierdził Mateusz. Żeby tobie zabrakło słów Małgorzato. Ania wysiadła z automobilu, wyraźnie zachwycona. -To była wspaniała przejażdżka -rzekła Ania. -Cieszę się, że jesteś zadowolona -odparła pani doktor. Panie Mateuszu co mówiłam o paleniu fajki ? To niezdrowe. -Ale pani doktor -rzekł zmieszany Mateusz, każdy ma swoje słabości. -Ja też mu mówię by nie palił, ale nie chce mnie słuchać -rzekła Maryla. -Poddaje się -odparł Mateusz ze śmiechem. Z dwiema kobietami nie sposób dyskutować. -Jadę teraz do miasta, do sierocińca -rzekła pani doktor. Nie podoba mi się ta dyrektorka tej placówki. Ja bym psa nie powierzyła Margaret Minim. Co się stało Aniu ? Tak dziwnie na mnie patrzysz. -Sara kiedyś mi mówiła, że mieszkała w Londynie. Myśleli, że jej tatuś nie żyje, ale wrócił po nią gdy odzyskał pamięć, a dyrektorka szkoły zrobiła z niej służącą. Też się nazywała Minim -odparła Ania. -Może to tylko zbieżność nazwisk -stwierdziła młoda lekarka. W każdym razie musimy to sprawdzić. -Pojadę z panią -zaproponował nagle Mateusz. I możemy po drodze pojechać do miejscowego szeryfa Ralfa i powiedzieć mu o naszych podejrzeniach. -Doskonały pomysł -zgodziła się doktor Marigold. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Pią 16:35, 17 Cze 2022, w całości zmieniany 3 razy
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Gdzie się schowałaś głupia dziewucho ? Tutaj się ukrywasz. Oddawaj mi lakę.
-Nie oddam. Zostałam ją od taty -odparła dziewczynka. -Twój ojciec nie żyje i ty też powinnaś zdechnąć głupia dziewucho -wrzasnęła kobieta. Miała cerę koloru smażonej wątróbki, zimne rybie oczy i usta. -Co pani wyprawia ? Jak pani się odzywa do dziecka ? Kobieta odwróciła się i zobaczyła doktor Marigold Lesley. -Pani doktor -rzekła, to przecież tylko głupia sierota. -Nie proszę pani -odparła Marigold. Dziecko to żywy człowiek, który ma swoją godność i uczucia, takie samo jak dorosły. -Moja córka też pani nazywała głupią sierotą -spytał młody przystojny mężczyzna, który podszedł do doktor Marigold. Maria Minchin, nic się nie pani nie zmieniła niestety. -Nie znam pana -odparła kobieta, która na jego widok jednak gwałtownie pobladła. Z kimś mnie pan pomylił. -Niestety ja panią zapamiętałam aż za dobrze -rzekł Ralf Crewe. Niech pani nie próbuję nawet uciekać. Przed sierocińcem jest Mateusz Cutbert i miejscowy szeryf. Oni mi powiedzieli ,że kierowniczka sierocińca to kobieta o podobnym nazwisku do dyrektorki szkoły ,która się znęcała nad moją córką. Musiałem tu przyjechać i się upewnić. -Trochę ta pani posiedzi -zapewnił gruby miejscowy szeryf. Posługiwanie się fałszywymi dokumentami to jedno. Ale dzieci nie wyglądają najlepiej. Były głodne i brudne ,a przecież państwo daje pieniądze by te sieroty dostawały podstawowe rzeczy. -Dziękuje pani doktor Marigold -rzekł Ralf Crewe. Że pani zwróciła uwagę na ten problem. -To bardziej zasługa Ani ,że zwróciła uwagę na to nazwisko -odparła lekarka. Jej pan powinien podziękować. -Oczywiście to zrobię -zapewnił pan Crewe. Spojrzał na młodą lekarkę i uśmiechnął się do niej ,ona odwzajemniła uśmiech i jakby iskierka sympatii pojawiła się między nimi. Minęło kilka tygodni. Mateusz Cuthbert wszedł do sklepu ,myśląc, by w tajemnicy przed Marylą kupić dla Ani nową ,śliczną sukienkę. W sklepie była młoda ładna sprzedawczyni. -Co panu podać ? -E ja ja -rzekł zmieszany Mateusz poproszę grabie. -Dobrze proszę pana. Coś jeszcze ? -Tak ,pół kilo brązowego cukru. Mateusz wyszedł ze sklepu zły na siebie ,że nie umiał wytłumaczyć o co mu chodzi. Zobaczył doktor Marigold która przyjechała do miasta i wysiadła ze swojego automobilu. -Dzień dobry panie Cutbert -rzekła uśmiechając się jak zawsze promiennym uśmiechem. -Dzień dobry pani doktor -odparł Mateusz. Mam problem. Chciałem kupić dla Ani sukienkę ,ale zabrakło mi odwagi. Cóż nie znam się na damskiej modzie. -Rozumiem -rzekła pani doktor. Myślę ,że najlepsza będzie ta zielona muślinowa ,będzie podkreślała kolor jej oczu. I przypominam panu o jutrzejszej wizycie. -Nigdy pani nie odpuszcza ? -Nigdy -odparła Marigold nie przestając się uśmiechać. -Dobrze jak mi pani doradziła z tą sukienką ,to nie mam wyjścia -zgodził się Mateusz. Mateusz przyszedł do domu ,zastanawiając się gdzie schować sukienkę gdy usłyszał kroki Ani. -Co tam trzymasz Mateuszu ? -To sukienka dla ciebie kochanie -rzekł Mateusz. Mój prezent dla ciebie. -Naprawdę prezent dla mnie -spytała Ania. Jesteś najwspanialszym przyjacielem na świecie. Marzyłam o takiej sukience ,ale bałam się o to poprosić,bo Maryla mówi ,że posiadanie ładnych rzeczy to próżność. |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
Maryla wracała z kościoła do domu ,gdy usłyszała ,że ktoś ją woła. Odwróciła się i zobaczyła Jana Blythe. Ojciec Gilberta mimo włosów przyprószonych już lekką siwizną ,ciągle był bardzo przystojnym mężczyzną.
-Witaj Marylo -rzekł ciepłym melodyjnym głosem. Pomyślałem ,że nasze dzieci się pogodziły i my też powinniśmy zacząć ze sobą rozmawiać. -Masz rację -odparła Maryla i na jej poważnej ,surowej zawsze twarzy pojawił się leciutki ślad uśmiechu. -Nie podziękowałem ci za to ,że przyszłaś na pogrzeb mojej żony -rzekł Jan Blythe. Nie miałem wtedy do tego głowy . -Rozumiem -odparła kobieta. Zawsze bardzo szanowałam Math ,prawdziwa była z niej dama. -Była chyba dla mnie zbyt dobra -rzekł Jan Blythe po chwili milczenia. Musiała wiedzieć ,że troska i przywiązanie jakim ją darzę to tylko cień prawdziwej miłości. Nigdy jednak nie dawała nic po sobie poznać ,ani nie skarżyła się ,że źle czuję. -Żałujesz ,że się z nią ożeniłeś ? -Nie -odparł mężczyzna patrząc prosto w oczy Maryli. Z tego związku mam wspaniałego syna ,najwspanialsze osiągniecie w moim życiu. -Gilbert to dobry i pracowity chłopak. -Jest bardzo mądry -rzekł Jan. Czyta książki o których ja w jego wieku nie miałem pojęcia ,wygrał szkolny konkurs ortograficzny. Chyba cię nudzę Marylu. Dumni ze swych dzieci ojcowie są śmieszni. -Wcale mnie to nie nudzi -skłamała Maryla. W tym samym czasie Ania ,Diana ,Gilbert i Sara rozmawiali o swych planach na przyszłość. -Będę podróżować po świecie -rzekła Sara. -Ja sama nie wiem -odparła Ania. Tydzień temu chciałam być pisarką ,a dziś coraz bardziej podoba mi się aktorstwo i występowanie na scenie. -Ja chce wyjść za mąż i mieć dużo dzieci -rzekła Diana. -A ty Gilbert -spytała Sara. -Chce zostać lekarzem -rzekł chłopak. Tylko to się pewnie nigdy nie spełni. -Dlaczego -spytała Ania. -Tata chce bym przejął po nim farmę -odparł Gil. Nie mogę go tu zostawić samego ,po śmierci mamy ,ma tylko mnie. -Przecież możesz mu opowiedzieć o swoich marzeniach -rzekła Sara. -Nie zrozumie tego -stwierdził Gilbert. Tradycja Blythe jest taka ,że najstarszy syn zajmuję się farmą ,tak zawsze było w naszej rodzinie. -Można zmienić tradycję -odparła Ania. Trzeba wprowadzać zawsze stopniowe zmiany tak mówi pastorowa. -Pani Linde za to mówi, że zmiany czasem idą za daleko -rzekła Diana. I że lepiej było kiedyś za starych dobrych czasów. -Patrzcie -rzekł Gilbert tata Sary i doktor Marigold rozmawiają przy samochodzie i nawet nas nie zauważyli. -Dorośli są czasem bardzo dziwni -rzekła Ania. -Chyba zaczęła kiełkować w powietrzu nowa historyjka -stwierdziła Sara, uśmiechając się tajemniczo. -Naprawdę chce się pani przenieść do innego miasta -spytał Ralf Crewe. -Dostałam taką propozycję i się zastanawiam nad jej przyjęciem -odparła Marigold. W dużym mieście praktyka lekarska jest łatwiejsza. I wiem ,że pani Linde niezbyt mnie lubi i inne panie tutaj. -Za to dzieci panią uwielbiają -rzekł Ralf. A poza tym czy możemy o tym porozmawiać przy obiedzie ? -Zapraszam mnie pan na obiad ? -Przyjmie pani zaproszenie ? -Chętnie -odparła Marigold. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Nie 14:17, 19 Cze 2022, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
ZORINA13m,k
![]() |
![]() |
-Czy powiedziałeś tacie, że chcesz być lekarzem -spytała Ania Gilberta.
-Owszem -odparł Gilbert. -I co powiedział ? -Bądź sobie kim tylko chcesz, byleś był tylko dobrym człowiekiem. Tata jest naprawdę super -rzekł radosny Gilbert. -Czy nie uważasz, że on i Maryla mają się ku sobie -spytała Ania. -Pani Linde mówiła, że zanim ożenił się z mamą, byli parą, ale potem się pokłócili -odparł Gilbert. Może zeswatamy ich ze sobą ? -To bardzo dobry pomysł -rzekła podekscytowana Ania. Gdy się pobiorą, my będziemy rodzeństwem. Tylko jak ich przekonać by się pobrali ? -To nie może być takie trudne -stwierdził Gilbert. Są już na tyle starzy, że powinni nabrać rozumu. Tak mówi pani Lindę. -Spytam się Sary jakby ona to widziała -rzekła Ania. Przeczytała tyle książek, że na pewno wie, jak skłonić dwoje upartych starych ludzi do ślubu. Sara w ogóle jest fantastyczna nie sądzisz ? -Jest bardzo miła, ale ciebie lubię bardziej -rzekł Gilbert. Ania przez chwilę milczała, po czym pocałunkiem lekkim jak muśniecie wiatru dotknęła wargami jego policzka. Zdziwiła się, że aż się zarumienił. -Patrz pan Tomasz Linde chyba czegoś zapomniał -zauważyła Ania. Już piąty raz wraca się do domu. -Tata mówi, że jakby to jego żoną była Małgorzata by nie wrócił nigdy -odparł Gilbert. W tym samym czasie pastor szykował się na zorganizowanie kiermaszu. Usłyszał pukanie do drzwi i zobaczył Małgorzatę Linde. Wysoka, postawna ta matrona z biustem sterczącym groźnie niczym dziób statku, szefowa kościelnego koła Kobiet nigdy nie wahała się głośno dzielić swoją opinią bez względu na to, czy się komuś podobało, czy nie. Pastor wiedział, że to w gruncie rzeczy poczciwa niewiasta, ale bywała uciążliwa i nie przepadał za jej towarzystwem. -Przyszłam pomóc pastorowi w kiermaszu -rzekła pani Lindę. -To miłe z pani strony, ale nie mam czasu na rozmowy -odparł pastor. Przypomniało mi się, że mam pogrzeb. -Jaki pogrzeb -rzekła żona pastora. Dziś nie ma żadnego pogrzebu. -A niech to -mruknął pastor pod nosem. Że nikt nie może umrzeć, wtedy kiedy trzeba. -Słucham -spytała Małgorzata. -Przepraszam panią -rzekł głośno mężczyzna. Coś mi się pomyliło. Mam sporo pracy przy kiermaszu. -Pastor wydaje się zdenerwowany -rzekła pani Linde, zwracając się do żony pastora. Ja zawsze czyszczę srebra, gdy się czymś denerwuje. -To ciekawe -rzekła żona pastora przybierając uprzejmy uśmiech. Pastor zobaczył przed kościołem męża Małgorzaty i przyszedł się z nim przywitać. -Panie Tomaszu mogę zadać osobiste pytanie ? -Owszem -rzekł Tomasz Linde. -Ile już lat jest pan po ślubie ? -32 -rzekł Tomasz. -I jak pan to wytrzymuje ? -Jest jak w wojsku -rzekł mężczyzna. Robię to, co Małgorzata każę i mam posiłki na czas. -Ale z wojska zwalniają po 20 latach -rzekł pastor, patrząc ze szczerym współczuciem na męża Małgorzaty. ![]() |
|||||||||||||
Post został pochwalony 0 razy Ostatnio zmieniony przez ZORINA13m,k dnia Nie 13:58, 01 Sty 2023, w całości zmieniany 1 raz
|
![]() |
![]() | Księżniczka Sara | ![]() |
|
||
![]() |
![]() |
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.
Powered by phpBB © 2001-2004 phpBB Group
phpBB Style created by phpBBStyles.com and distributed by Styles Database.